Alpy julijskie – czyli co? czyli pykamy do góry!
Motto: Co to wisi na ścianie i beczy?... Dupa nie alpinista! ;)
1 EUR = 3,32 PLN
15 sierpnia 2008 (piątek)
Warszawa (Polska) – Słowacja – Austria – Kranjska Gora (Słowenia) (samochód)
Nocleg: Youth hostel Nika, Bezje 16, 4280 Kranjska Gora, tel.: 00 386 45 881 000
Startujemy o 5 rano z Warszawy, pakujemy się w samochód i jazda! Zaliczamy mega burzę po drodze, ale dalej idzie płynnie J Późnym wieczorem jesteśmy w Kranjskiej Gorze w hotelu (nie jest łatwo go znaleźć).
16 sierpnia 2008 (sobota)
Trenta [620 m n.p.m.]– Vrsic [1611 m n.p.m.] (samochód)
Vrsic [1611 m n.p.m.] - Mala Mojstrovka [2332 m n.p.m.]- – Vrsic [1611 m n.p.m.]
Vrsic [1611 m n.p.m.] – Trenta [620 m n.p.m.] (samochód)
Nocleg: Camping Trenta, Sergej Bolčina s.p. Trenta 60a, 5232 Soča, tel.: 00 386 41 615 966
Na śniadanie zjadamy jeszcze zapasy z Polski – nie ma jak gotowane jaja J! I plan jest taki by iśc dzisiaj na spacer, taka rozgrzewkę. Jedziemy samochodem na Virsic i tam zostawiamy na parkingu przy starcie szlaku.
Pogoda dopisuje, wspinamy się na przełęcz, gdzie siadamy o oglądamy widoki w towarzystwie ptaków śmieciojadków. Przewyższenia super. Teraz tylko w prawo i na Malą Mojstrovkę – podejście po kamulcach, jest trochę ludzi na szlaku. Na szczycie książeczka, gdzie się wpisujemy, żeśmy dotarły i pieczątkę można zrobić J
Zejście wymaga ubrania uprzęży (pierwszy raz mam coś takiego na sobie) i schodzenia wpinając się w stalową linę. Więc pykamy w dół. Na zdjęciach wygląda strasznie, ale wcale tak strasznie nie było, choć nie polecam tym, którzy mają lęk wysokości. J No i myślę, że nie warto spadać…. Kask chroni mnie właściwie nie od spadających kamieni tylko od grzmotania głową w skały – hehehe.
Złazimy w dół, nie było źle, jutro pójdziemy na dłuższą wędrówkę.
17 sierpnia 2008 (niedziela)
Trenta [620 m n.p.m.]– Pogacnikov Dom [2050 m n.p.m.]
Nocleg: schronisko Pogačnikov dom na Križkih podih, tel.:00 386 51 221 319
Zwijamy się z kempingu w Trencie i pakujemy do samochodu. Bierzemy rzeczy na nocleg, gdyż będziemy nocować już w górach, ale główną część rzeczy zostawiamy w samochodzie, więc nie idziemy na całkiem ciężko ani całkiem lekko.
Droga jest bardzo wyraźna, żadne wspinanie się, trekking. Jest możliwość nabrania wody – rzadko to się zdarza w tych górach. Wejście aż do schroniska jest wygodną drogą, choć pod górę – w sumie robimy ponad 1000 m przewyższenia – można się zmachać, tym bardziej, że pogoda upalna.
Trochę się rozdzielamy, Aga z Olą idą odrobinę wolniej, z Monią co jakiś czas w jakimś widokowym miejscu czekamy (np. przy jakimś alpejskim jeziorku…. Tylko Milki brak…).
Miejsca w schronisku wcześniej rezerwujemy – będziemy tak zawsze robić, żeby mieć pewność, że są dla nas łóżka.
W schronisku zjadamy słowińskie jedzenie, którego jeszcze nie mamy dosyć (ja wpitalam Ričet).
18 sierpnia 2008 (poniedziałek)
Pogacnikov Dom [2050 m n.p.m.]- Stenarska vratca [2295 m n.p.m.] – Stenar [2501 m n.p.m.]- Stenarska vratca [2295 m n.p.m.] – Križ – Kriški podi - Pogacnikov Dom [2050 m n.p.m.]
Pogacnikov Dom [2050 m n.p.m.] – Trenta [620 m n.p.m.]
Nocleg: Camping Trenta, Sergej Bolčina s.p. Trenta 60a, 5232 Soča, tel.: 00 386 41 615 966
Tradycja tu jest ranne wstawanie, więc 6 rano to najpóźniej jak można wstać – I tak już prawie nikogo nie ma z turystów J Podziwiamy wschód słońca nad górami – schronisko jest położone w przepięknym miejscu…
Nim zejdziemy na dół, robimy jeszcze pętelkę wokół schroniska – trochę znów się rozdzielamy, dziewczęta (aga i Ola) idą inaczej, ja z Monia zaliczamy jeszcze szczyty wokół (Stenar – b. widokowy). Wreszcie widzimy kozice! Pogoda super.
Po obejściu pętelki schodzimy w dół tą samą drogą. Upał jest niezły, więc jak już dochodzimy do wody to umieramy z rozkoszy wkładając do lodowatej wody stopy! Ech….
W dole czeka na nas samochód z lekko zatęchłymi rzeczami – wniosek – w zamkniętym namiocie rzeczy nie schną ;) heheheh
Nocujemy znów na kempingu w Trencie.
19 sierpnia 2008 (wtorek)
Trenta [620 m n.p.m.] - Tržaška Koča na Doliču [2151 m n.p.m.]- Dom Planika [2401m n.p.m.]
Nocleg: schronisko Dom Planika pod Triglavom, tel.: 00 386 51 614 773
Znów wydłużamy sobie trekkingi – tym razem ruszamy w góry na 3 dni (dwie noce). Wpierw plan jest nocować w schronisku Tržaška Koča. Podejście to niezła wspinaczka, ale cały czas wersja trekkingowi, więc luz. Trochę daje się we znaki upał. Widzimy biegaczy (!), którzy tą trasę pokonują biegiem… robi wrażenie!
Dość sprawnie dochodzimy do schroniska i zjadamy tam obiad decydując, że podejdziemy Az pod Triglav (Dom Planika), bo mamy czas i dobrze się idzie. Tego dnia zrobimy prawie 2000 m przewyższenia…
Docieramy dość późno, ale za jasności. W promieniach zachodzącego słońca (hihihi) dochodzimy prawie nieżywe do schroniska. Schronisko klimatyczne, pełno ludzi, śpi się w wspólnej sali. Jutro uderzymy na najwyższy szczyt Słowenii.
20 sierpnia 2008 (środa)
Dom Planika [2401m n.p.m.]- Triglavski kot – M.Triglav [2732 m n.p.m.] – Triglav [2864 m n.p.m.] – Triglawska škrbina - Tržaška Koča na Doliču [2151 m n.p.m.]- Dolič [2164 m n.p.m.] – Čez Hribarice - Zasavska koča na Prehodavcih [2071m n.p.m.]
Nocleg: schronisko Zasavska koča na Prehodavcih (2071m n.p.m.) Tel.: 00 386 51 614 781
Wstajemy jak jeszcze ciemno, żeby wyjść na szlak o wschodzie słońca – i tak wstajemy ostatnie J Szlak na Triglav jest nieco zatłoczony, pełno młodzieży i dzieciaków, co jakiś czas mija się tabliczki mówiące o śmierci turystów – rzeczywiście patrząc jak biegają obok szlaku, nie dziwie się, że od czasu do czasu któreś spada w dół.
Pogoda jest niestety średnia, spore zachmurzenie, nie ma żadnych widoków, ale pykamy do góry. Aż dopykamy na szczyt.
Ze szczytu złazimy w dół aż do Tržaškiej a następnie przez Hribarice o księżycowym krajobrazie. Następnie niesamowite widoki, można zobaczyć jak lodowiec ustępował. Atakują nas tez kozice, i widzimy cos takiego jak czarna salamandra.
W schronisku warunki jak wszędzie dość spartańskie (po wodę pitną trzeba chodzić daleko, ale przez to jest za darmo; kranik z wodą do mycia jest na zewnątrz), ale za to prowadzący schronisko Peter… J Robi pyszne naleśniki J I w ogóle fajny jest ….
21 sierpnia 2008 (czwartek)
Zasavska koča na Prehodavcih [2071m n.p.m.] – Kanjavec [2569 m n.p.m.] - Hribarice - Zasavska koča na Prehodavcih [2071m n.p.m.]
Zasavska koča na Prehodavcih [2071m n.p.m.] - Trenta [620 m n.p.m.]
Trenta [620 m n.p.m.] – Bovec (samochód)
Nocleg: Camping Bovec, Kamp Vodenca, Sašo Momirski s.p. Dvor 19, 5230 Bovec, Tel.: 00 386 41 620 855
Z rana z Monią idę na Kanjavec, znów spotykamy kozice, są niesamowicie blisko, w ogóle się nie boją. Na szczycie pogoda marna, nic nie widać, ale chowamy się i zjadamy kanapkę J Wracając korzystamy jeszcze z kąpieli (stóp) w Zielonym Jeziorze… Na dole pogoda beton.
Po zejściu powrotem do schroniska, trudno się zebrać by zejść już do samochodu – jak tu rozstać się z Peterem J
W końcu się udaje i schodzimy do Trenty – zejście żlebem robi wrażenie, szczególnie, ze widać świeżo odłamane ogromne fragmenty skał…
Na samym dole idziemy na baaardzo zasłużone piwko… To już koniec naszych skalnych wędrówek.
Jedziemy samochodem do Bovca, gdzie się rozbijamy na kempingu.
22 sierpnia 2008 (piątek)
camping w Bovcu
rafting – Soča (Srpenica – Trnovo ob Soči)
Nocleg: Camping Bovec, Kamp Vodenca, Sašo Momirski s.p. Dvor 19, 5230 Bovec, Tel.: 00 386 41 620 855
Organizujemy sobie rafting, ale wpierw idziemy na kąpiel w Sočy i spacer na wodospad Boka. Rafting jest fajny, ale bez rewelacji, choć skakanie do wody ze skał to fajowa zabawa (bo nie tylko się spływa).
Firma w której organizowałyśmy spływ to: Top Extreme Sports Center, Žaga 151, 5224 Žaga, Tel.: 00 386 31 620 636, http://www.top.si/
23 sierpnia 2008 (sobota)
Bovec – Postojna (Postojnska jama) – Lublijana (samochód)
Nocleg: Dijaški dom Tabor, Vidovdanska cesta 7, Ljubljana, Tel.: 00 386 12 348 840
Odwiedzamy jedną z najbardziej znanych atrakcji Słowenii – jaskinię Postojna. To miejsce typowo turystyczne, SA tłumy i swoje trzeba naczekać się, aby wejść do środka. A właściwie wjechać J jaskinia jest obłędna i mimo turystycznego biznesu wokół niej robi ogromne wrażenie.
Na późny wieczór dojeżdżamy do Lublijany, mamy jak zawsze problem ze znalezieniem naszego hotelu, ale się udaje. Wieczorem jeszcze idziemy coś zjeść , pokręcić się po mieście, niestety dużo nie zobaczymy, bo jutro rannym świtem, a nawet przed świtem trzeba wstać i jechać do Warszawy.
24 sierpnia 2008 (niedziela)
Lublijana - Warszawa
Cały dzień pędzimy autostradami, aż docieramy do polski, gdzie już nie pędzimy i nie autostradami, ale dojeżdżamy do Warszawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz